W ramach obchodów 25 lecia EFLA sp. z o.o. w Polsce, zapraszamy na krótki wywiad z Prezesem - Piotrem Gburczykiem, przybliżający początki działalności biura projektowego.
Jak doszło do powstania EFLA?
Dzisiejsza EFLA narodziła się w 2000 roku jako Selpol-Projekt z połączenia dwóch działalności projektowych: Józef Gruchała wniósł kompetencje w projektowaniu linii wysokiego napięcia, a Anna Tremska - stacji elektroenergetycznych. Kapitał zapewniła spółka budowlana Selpol, co dało nam niezbędny „start-up fuel” i ambicję, by od razu oferować kompletne rozwiązania dla energetyki WN.
Jak wyglądały pierwsze lata działalności i zespół?
Zaczynaliśmy od kilkunastu osób, głównie przy projektach 110 kV dla dystrybucji. Mieliśmy też trudniejsze okresy, gdy zatrudnienie spadało niemal do garstki, a realizowane projekty nie były tak ambitne jak zakładaliśmy. Udało się jednak zachować trzon inżynierów - projektantów linii i stacji. Sam trafiłem tu jako kreślarz-student Politechniki Łódzkiej, potem zostałem asystentem projektanta i rosłem razem z firmą. W 2003 roku prezesem firmy został Roman Gawęda, w tym samym roku dołączył także Dariusz Czeremuszkin - obecny dyrektor techniczny - który przyszedł do nas z roli kierownika budowy w Selpol.
Co zdecydowało o wejściu w segment najwyższych napięć?
Rynek przesyłowy zawsze był postrzegany jako „liga mistrzów”: trudniejszy technicznie, ale stabilniejszy i bardziej prestiżowy. Szukaliśmy niszy z wysoką barierą wejścia, która nagrodzi dobrze przygotowane biuro. W praktyce była to strategia, okazja rynkowa i determinacja, by wykorzystać szansę projektowania dla PSE.
Jakie projekty uznaje Pan za kamienie milowe pierwszej dekady?
Bez wahania: czterotorowa linia Plewiska – Kromolice. To pierwsza w Polsce taka konstrukcja przesyłowa, de facto energetyczna obwodnica Poznania. Projektowaliśmy ją w oparciu o zalążki nowych norm europejskich, a know-how czerpaliśmy od islandzkiego biura Linuhönnun. Islandia, choć to niewielki kraj, ma ogromne doświadczenie w liniach najwyższych napięć. Ten projekt pozwolił nam zbudować niezbędną wiedzę i wypracować własne rozwiązania. Drugi przełom to projekt nowej stacji Wrocław 400 kV. Nie kopiowaliśmy gotowców; sięgnęliśmy po skandynawskie inspiracje i zaproponowaliśmy świeże rozwiązania, które wówczas jeszcze nie były stosowane w polskiej sieci przesyłowej, a dzisiaj są już standardem. PSE uznały nasze pomysły za realną wartość dodaną.
Jakie lekcje z tamtych lat prowadzą firmę dziś?
Po pierwsze - ludzie. Lojalni specjaliści, tacy jak Dariusz Czeremuszkin, odpowiadający dziś za cały obszar produkcji, czy też kluczowi projektanci jak Andrzej Lasowy, Konrad Wojajczyk, Mateusz Sroka, Magda Urbańska-Kasperowicz czy Paweł Piotrowski - są z nami od wielu lat, budują ciągłość kompetencji i kulturę współpracy. Po drugie - odwaga technologiczna: najwięcej uczysz się na projektach, które z definicji wydają się „niemożliwe”. I wreszcie: otwartość na partnerstwo - gdy czegoś nie wiemy, szukamy wiedzy tam, gdzie jest najlepsza, nawet jeśli to odległa Islandia. Ta filozofia, zaszczepiona na starcie, pozostaje naszą najsilniejszą przewagą.